Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

197
DOLA I NIEDOLA.

— A w Brzozowéj Wólce.
— Te! te! ja tam był! o dawno temu! Byłem raz, to ładna wioszczyna a cicha, ale mała. Oj! oj! paniczyku! albo to nasze lasy i pola i łąki nie więcéj warte niż te obmierzłe ich kamienie? Czy to u nas nie sto razy weseléj? Prawda? A wiosną to to raj! Tylko to teraz tam już nie ma takiéj wiosny jak bywało.
I spuścił głowę i zamyślił się, a podpaliwszy w piecu łuczywem i korą brzozową, wstał powoli, zbliżył się nieco z twarzą jakąś litości pełną, poglądając na Adasia.
— Paniczu, rzekł: ja tu położę się w drugiéj izbie pod piecem na ziemi, nie będzie tobie tak nudno. A no! wierz mi! jakbyś zechciał... Ej! ej! ja tobie nie powiem: „Nie uciekaj!“ Tu będzie ci niezdrowo, tu ciebie wyssą i wyłamią. Jak będzie można, wracaj ty do domu, powracaj do domu!
Adaś słuchał tego przerywanego monologu zdziwiony, prawie trwożny; ale nie trafiły mu do serca wyrazy, któremi Iwan dokończył... Stary wydał mu się prawie strasznym ze swą mową ciemną, smętną, proroczą jakąś i złowrogą.
Mimo tęsknoty, ucisku, wszystkich przykrości, jakie przewidywał tutaj, Adaś wszakże ani myślał, ani chciałby był uciekać: wszystkie jego nadzieje były tutaj. Wprawdzie ścigało go tu matki wspomnienie, ale widział ją przed sobą z uśmiechem łagodnym, z anielską twarzą rozkochaną, błogosławiącą mu do nowego życia. Lękał się tylko ojca, drżał na samą myśl, że może stanąć przed obliczem tego nieubłaganego sędziego.
Nie wiedział on jeszcze, jakie ucieczka jego uczyniła tam wrażenie, ale się go mógł domyślać: czuł, że