Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

156
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

bytność właścicieli, pałacyk na Krakowskiém-Przedmieściu, należący do jednéj ze świeżo zbogaconych rodzin szlacheckich, która naówczas nowicyat swojego państwa odbywała za granicą.
Tu oczekiwał już na JW. Państwa marszałek dworu, uwiadomiony o ich przybyciu przez posłańca wyprawionego z Siedlec, przestrzeżony zarazem, że państwo przywożą z sobą młodego krewniaka, który ma z nimi zamieszkać. Panna Pamela, która była w blizkich stosunkach, mających się uwieńczyć dozgonnemi śluby z p. marszałkiem, napisała do niego karteczkę także pełną znaczenia, kropek, znaków tajemniczych, napomykającą o wychowańcu i rozmiłowaniu się w nim saméj pani.
Gdy powozy przebywszy ówczesny wjazd do stolicy, wcale niezachwycający, stanęły u wrót pałacu, wszystko aż do wieczerzy było gotowe na ich przyjęcie. Na kominach paliły się ognie, we wszystkich kandelabrach gorzały światła, a cały dwór w pogotowiu na usługi, rozstawiony był w podwórzu, na wschodach i po przedpokojach.
Z bijącém sercem ujrzał Adaś cel swoich pragnień, stolicę. Z daleka wydała mu się ogromną, dziwnie majestatyczną i piękną; bliżéj straszną, pełną wrzawy, odurzającą. Nieprzywykły do tego życia miast większych, tak gwarnego i ruchliwego, Adaś osłupiał; zdawało mu się, że trafić musieli na jakąś chwilę niezwykłego zamieszania. Tymczasem był to wieczór bardzo pospolity dnia powszedniego, ale na małym kawałku Krakowskiego-Przedmieścia, które przebyli nim się dostali do pałacu, powoli mijając się z mnóztwem bryk i powozów, — tyle skrzyżowało się z nimi ludzi, ekwipażów, laufrów, wojskowych, konnych, strojnych