Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

148
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

przywiązywał taką wagę, jakby od niéj losy państwa zawisły. Czyniło go to niezmiernie śmiesznym, a płosi ludzie albo mu się w oczy śmieli, albo wcale nie zważali na to co robił. Trafiało się sługom potrącać karty, lub zażądać na coś tego stołu, na którym się ów pasyans nieśmiertelny układał. Naówczas przeciwko swemu obyczajowi, kasztelan rzucał z gniewem karty i odchodził milczący ze wzgardą widoczną dla tych istot, które wielkości jego posłannictwa pojąć nie były w stanie. Ze wszystkich przykrostek życia, lekceważenie pasyansu było dla niego najboleśniejsze. Ilekroć żona potrzebowała go sobie zjednać, zawsze wprzódy stawała nad jego kabałą, udawała, że jéj losy niezmiernie ją obchodzą, odzywała się z półsłówkiem współczucia dla téj wielkiéj pracy męża, a kasztelan wpadał naówczas w taki humor, że już z nim można było co chcieć uczynić.
Adaś czy przez wrodzoną przebiegłość, czy przypadkiem, powziął wielkie uwielbienie dla kombinacyj kasztelana, dla zręczności, z jaką wielki kładł pasyans. Przypatrywał mu się godzinami; spytany wyznał, że nie ma dobrego pojęcia tego zadania tak wielkiego i pięknego, ale że pragnąłby bardzo zostać wtajemniczonym. Kasztelan, który się dawał ująć łatwo, obiecał mu, że gdy podrośnie, to go nauczy wielkiego pasyansu.
Ale przez to jedno życzenie Adaś stał się w jego oczach chłopcem wielkich nadziei i zdolności: obiecywało to najdowodniéj powołanie jego tak wcześnie się objawiające do kabały.
— O! — rzekł lakonicznie do żony — to chłopak! to tego — chłopak... Jak on to wie! jak on się domyśla! To może być z niego człowiek!