Anna — a nuż to dziecię potém na los przez cię złamany, na wydarte mu szczęście płakać i narzekać będzie? Wszak-ci Adaś ma już rozum i nad wiek jest roztropny.
— O! matko, którą miłość zaślepia! — zawołał z goryczą stary: przejrzyj! pochyl się nad tę przepaść i rzuć w nią okiem. Cóż dziecię to o przyszłości swéj wiedzieć może?
— Tyś nigdy nie chciał tego uznać — szepnęła Anna prawie z wymówką, — że on ma roztropność nad wiek; tyś był dlań za surowy, niesprawiedliwy. Przecięż on z własnéj woli pojechał, dobrowolnie?
Krzysztof westchnął tylko.
— Jużciżby oni gwałtu nie użyli, mówiła matka, nie śmieli, nie mogli. On jak ja miał przeczucie przeznaczenia, dla czegożbyśmy inne mu narzucać mieli? Cóż on nauczy się w Białéj? jakie my możemy mu dać wychowanie?
— Takie, któreby starczyło na życie, do którego Bóg w istocie go przeznaczył, dając mu się z ubogich urodzić rodziców.
— Małoż ubogich wznosi się o własnéj sile? Dlaczegożbyśmy naszą dolą jego przyszłość mierzyć mieli? szeptała matka.
— A! zawołał pan Krzysztof: nie pragnąłem nic dla niego nad to, com posiadał; bom nad moje szczęście większego na ziemi nie widział. Ot taki kąt cichy, ot takich serc dwoje jak nasze, i taka miłość do siwego włosa, czyż nie dosyć? Cóż da lepszego świat, oblekając w sajety i atłasy? Moja droga! tyś nie wyjrzała tam i nie wiesz co się kryje w tych złocistych pałacach. Tam nie ma Boga, tam milczy su-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/128
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
120
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.