Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poemat mój w objęciach swych trzyma świat cały, i śpiewa dzieje ludzkiego ducha aż do chwili obecnej.
— Olbrzymich sił potrzeba było, aby się o coś takiego pokusić! szepnął Marjan.
— Olbrzymiej odwagi, tak — kończył Adrjan; olbrzymich studyów i olbrzymio spotęgowanej intuicyi.
Nabycie władzy, by módz na zawołanie coraz nowym wcielić się Owatarem, było najstraszliwszą pracą ducha. Wszystko ginie i maleje obok walki, jaką z naturą własną staczać było potrzeba zmuszając ją do wyrzeczenia się samej siebie, nie wyrzekając się życia — do zapierania się własnej myśli, do przywdziewania szaty coraz nowej, często krępującej, ciasnej, w żelazne kleszcze zamykającej szersze nad nią ramiona.
Wystaw to sobie, mózg olbrzyma wcisnąć w główkę muchy? Aby ta mucha mogła w poemacie brzęczeć jak należy, mózg i życie własne w nią wdusić było potrzeba!...
Gdy to mówił, oczy mu pałały, a przekonanie głębokie, z jakiem swe teorye głosił, podziałało nawet na sceptycyzm hrabiego. Usposobienie ironiczne, które przyniósł z sobą, topiło się jak lód — od gorących słów Adrjana. Słuchał zdumiony.
— Jeżeli nie waryat! — powiedział w duchu.
Adrjan się zapalał.
— Pojmujesz ty człowieka — począł mówić z ogniem coraz większym — człowieka, który zaledwie ubogą minutę ma prawo być sobą? Musi trupią skórę największych zbrodniarzy wdziewać na swe żywe ciało, musi oddychać zatrutą atmosferą nikczemności, szału, głupoty, a potem stać się czystym aniołem lub dziecięciem w kolebce, musi zarówno zrozumieć, wcielić się w zwierzę, bóstwo, kamień, błoto... Inaczej nie byłby poetą!
Nieraz słyszałem utyskiwania nad losem tych nieszczęśliwych kuglarzy, co łamane wyprawiając sztuki, ciało swe poddają najstraszniejszym nienatu-