Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

puścim cię, póki razem tych butelek nie wypróżnim.
— Nie mogę, nie mogę, zaszkodzi mi!
— Ale to porter, porter, jak porter może zaszkodzić, chyba ci pomoże? Będziesz śmielszy!
— A musi pić, musi pić! będzie pił! zakrzyknęli wszyscy i zaczęli go częstować, dolewać mu, przepijać do niego, aż go nie źle podochocili. Czas też było wyjść z salonu, w którym miano dla dam pościełać, wysunęli się wszyscy, dając mu — Dobra noc, żartując z niego nielitościwie.
— Dobranoc szczęśliwy!
— Dobranoc, trzeci mężu Julij.
— Dobranoc! kłaniaj się ode mnie swojéj żonie!
— Dobranoc! powiedz, że przez przyjaźń dla niéj, takeśmy ciebie spoili.
Słuchał tego wszystkiego Pan Alexy, a w duchu śmiał się z radości, czuł się bohatérem dnia tego! widział a raczéj domyślał się, jak mu zazdroszczono jego szczęścia! Odchodzili już, zatrzymał ich jeszcze.
— Poczekajcie no, zawołał, momencik, wiecie co?