Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w głowę. Łatwo było poznać, biédaka, służącego im za zabawkę; bo zaraz jeden z dowcipniéjszych, dał mu w bok kułaka, a drugi zadymił fajką pod nos. Biédny Rejent zakrztusił się, ale zniósł wszystko cierpliwie i kłaniając się prawie do kolan nowo przybyłemu, który usuwał się, chwytając go za ręce; wśród powszechnych śmiéchów, mówić zaczął.
— Mam szczęście prezentować się JW. Panu, jestem były Rejent Graniczny Powiatu Upitskiego, Litwin, Mości Dobrodzieju, Dominik Mędrzykiewicz, a da-li bóg, tak dobry szlachcic, jak ci Ichmość, co się ze mnie śmieją. (Śmiechy podwoiły się.) Zostaję na respekcie u J. W. Gospodarza (Bravo!) usiłując rozrywać ponure myśli jego i dostojnych gości — ( Bravo!!).
Chciał cóś jeszcze daléj mówić Rejent, ale go któś z tyłu, tak silnie uderzył w bok, że głos mu w piersiach ustał. Stary Rejent obrócił się nagle i zapadłém okiem, spójrzał po otaczających, plunął, chciał się gniewać, że przy obcym nawet tak go nie szanują, ale gospodarz w czas zapobiegł temu i zawołał.
— Dajcie no wódki Rejentowi — Gniéw je-