Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tam co mojego nie zamięszało? hę! Mówię rozpakować to.
Na te słowa wyrzucone w obec sług, krew uderzyła do głowy Adolfowi, zapomniał się z uczucia i ze ściśniętą pięścią postępując do półkownika, zawołał.
— Ty! może z siebie o drugich nauczyłeś się sądzić! Jak śmiałeś to powiedziéć, jak śmiałeś to pomyśléć. Szczęście że twój wiek broni cię od słusznéj kary, jakąbym ci domierzył; lecz na Boga, nie otwieraj więcéj gęby jeśli chcesz być całym. Każ pozabiérać te tłumoki i weź ostatek jakeś przywłaszczył wszystko! Chodź Jasiu!
Porwał brata za rękę i oddalił się szybko zostawując półkownika, z zagasłą fajką, z sercem bijącém od przestrachu. Rzeczy Adolfa kazano znieść i złożyć w osobnéj izbie do dalszego rozporządzenia.
Koło południa przybył Notarjusz pan Piórcewicz i kilka innych figur sądowych. Zajęto się natychmiast robieniem doskonale dokładnych inwentarzy, spisano wszystko i opieczętowano. Zostawały wreście papiéry do przejrzenia i w chwili kiedy półkownik może, najmniéj się tego spodziewał, pan Piórcewicz z je-