Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na widok jéj twarzy — stanęły osłupiałe i przelękłe. Zmienioną była, jak trup bladą i oczy miała obłąkane.
— Moja najdroższa — zawołała szybko — ratuj mnie... potrzebuję z tobą dwa słowa pomówić sam na sam... Prędzéj — ginę!
Gospodyni gwałtownie pochwyciła, całując, dzieweczkę i popchnęła ją do drugiego pokoju, drzwi zamykając za nią; a sama przypadła z załamanemi rękoma do generałowéj.
— Co ci jest! ten przeklęty mąż znowu!
— A, nie! dola, dola moja! odparła kobiéta, padając na krzesło i głowę kładnąc na stole — dola mnie prześladuje! przeszłość mnie goni. Droga moja, zlituj się, pozwól... ja muszę tu u ciebie widziéć się i pomówić — z siostrą. Zobaczysz ją! to widmo straszne! tę żebraczkę na pół może pijaną; — załamałe ręce.
— Gdzież ona jest? gdzie?
— Czeka u wschodów...
Gospodyni, nie pytając już o nic więcéj, narzuciła ogromny płaszcz na siebie i zbiegła coprędzéj.
Na widok odartéj żebraczki, na pół leżącéj na wschodach — stanęła — męztwo ją odstąpiło. Cześnikówna podniosła głowę słysząc nadchodzącą, i zaczęła szukać upuszczonego kija.
— Chodź pani za mną! zawołała głosem zmienionym gospodyni.
— A śliczna mi pani! rozśmiała się uspokojona już na chwilę żebraczka, opamiętywając się gdzie była... Dajże mi jéjmość rękę... bo nogi jak połamane...
Mimo wstrętu wyciągnęła rękę gospodyni, a żebraczka poczęła się ciągnąć zwolna, trzymając poręczy. Tak się dowlokłszy do drzwi Róża postawiła swój kij w sieniach, owinęła się chustką i zwolna wsunęła, oczyma wodząc po pokoju. Zobaczywszy generałową, stanęła naprzeciw niéj w milczeniu.
Gospodyni łatwo było się domyśléć, że przytomność jéj była tu zupełnie zbyteczną; spojrzała na przyjaciółkę, skinęła, wskazując że będzie obok, i wyszła.
We drzwiach już litość ją wzięła nad nieszczęśliwą, któréj podsunęła krzesło, zrzuciwszy z niego strój jakiś.
— Siadaj pani — rzekła.
— Co! ja? na krzesełku? a tobym wam obrzydziła je na wieki —