Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jego tu niéma — odparł ksiądz, i już by ci dosyć było tego wałęsania się po świecie...
— A! nie — odparła kobiéta — kiedy pokuta to pokuta... muszę za grzech pokutować, a już ciężéj niepodobna jak ja... Poszedł on i ja za nim... On tu musi być! Ja go znajdę — kryje się, ale to nic nie pomoże, ja go i w piekle wyszukam...
— Gdzież by był? i dla czego by się miał chować? rzekł staruszek.
— Albo ja wiém! Zląkł się generałowéj — rzekła Róża, bo moja siostra teraz generałową! dodała. Jedne losy a nie jedno szczęście... ale i ona nie w raju. Nie!...
— Dawno was bardzo nie widziałem, przerwał staruszek... Obwiniali was tutaj żeście wy pono konia mu nastraszyli w nocy umyślnie, gdy się o mało nie zabił? A godzi się to?
— Ojcze kochany, schylając się do sukni staruszka i całując ją zawołała Róża — powiem jak na spowiedzi... Koniam ja nie straszyła, alem pana za nogę z niego ściągnęła... myślałam że się o drzewo rozbije... alem tego nie dokazała.
Ksiądz ręce załamał.
— I śmiesz potém modlić się w kościele, ty co nauczona bozkim przykładem nieprzyjacielowi przebaczyć nie umiész, a ścigasz go niepoczciwą zemstą swoją.
— A kiedy mnie pan Bóg na to przeznaczył, odparła żywo Cześnikówna. Pamiętam jak dziś, a było to dawno, gdym jeszcze płakać umiała i usnęłam z płaczu... Zjawił się przedemną starzec w światłości i rzekł mi: — Idź i mścij się nad nim, a nie opuszczaj go aż do zgonu...
— Sen, mara! głupstwo! z oburzeniem zawołał proboszcz... Jak możesz pleść takie rzeczy... Dość już tego obłędu i szaleństwa... dość. — Cierpiał on, cierpiałaś ty... Bogu zdaj sprawy swoje... Znajdę ci przytułek.
Kobiéta głową trzęść zaczęła i bić się w piersi.
— Ojcze, dobrodzieju! nie mogę! Muszę się za siebie mścić, za siostrę, za jéj dziecinę, którą gdzieś ten człek zaprzepaścił, i za matkę co z rozpaczy umarła. O tego nie dosyć...
Proboszcz był oburzony w końcu.
— Niepoprawiona jesteś, zła... Patrz, zawołał, żeby ci Bóg tak kiedyś twoich win przepuścić nie chciał, jak ty nie przebaczasz jemu...