Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mówiąc ani słóweczka. Słuchał. Ci, co go znali, dziwili się wytrwałości na stanowisku, nie milczeniu, bo lord rzadko mówił i ożywiał się, ale rzadziej jeszcze przedmiot jaki uznawał godnym tak długiego i wytrwałego badania; kilka razy ktoś do niego coś zagadał, potrząsał tylko głową, nie odpowiadając nic — słuchał. Trwało to dobrą godzinę. Jeśli grupa, w której była Lenora, przesunęła się nieco na inne miejsce, jeśli ona się przeszła, lord posuwał się za nią, stawał z palcem w kamizelce i jak posąg nieruchomy — słuchał. Po niejakim czasie krokiem statuy komandora w Don Juanie posunął się do Laury i pochylił się nieco ku niej.
— Pani mnie zechce zaprezentować pannie Lenorze Zara.
— O! z największą przyjemnością.
Sierota mówiła z dwiema panienkami o czymś obojętnym, gdy wobec wszystkich nader uroczyście został jej przedstawiony lord. Obyczajem swym, nie kłaniając się, schylił tylko głowę, podniósł ją i jako urzędownie już znajomy, rozpoczął rozmowę od zapytania, czy umie po angielsku.
Lenora, która miała guwernantkę Angielkę, mówiła tym językiem z łatwością; lord rozpoczął więc z wielką przyjemnością najczystszą angielszczyzną rozmowę swobodną i poważną. Poczęli chodzić po salonie wobec świadków i mówili tak z sobą dobrą godzinę. Wywarło to wrażenie niezmierne, bo lord rzadko z paniami mówić raczył, a długiej z jedną z nich pogadanki nie przypominano sobie. Przy tym na twarzy jego malowało się takie rozpromienienie i zadowolenie, jakby dopiero teraz znalazł to, czego całe życie szukał.
Ta scena dobiła hrabinę i Alfreda. Alfred miał cześć wielką dla lorda, hrabina, nienawidząc jego ro-