Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, że nim ten przybędzie, zwilżenie ust wodą, trochę ciepłego napoju nie mogło zaszkodzić, a przyczyniłoby się do rozbudzenia życia. Wlano więc w usta ściśnięte kilka łyżek wody, a potem rosołu. W istocie proste środki te zdawały się pomagać nieco, tak że symptomy życia coraz były wyraźniejsze, z czego proboszcz cieszył się niewymownie. Pobity jednak jęknąwszy, wymówiwszy kilka wyrazów, usypiał znowu.
Nad wieczorem nadjechał chirurg, który tu w pustyni u stóp Giewontu zwał się już po prostu panem doktorem, a dla dawnych tradycji fizykiem. Był to człowiek niewielkiej nauki, ale ją zastępowało doświadczenie długie; jął się więc środków, których skuteczność była mu znana. Opatrzenie czaszki przekonało, iż kość nigdzie nie była uszkodzona, ale skóra poprzecinana i wstrząśnienie bardzo możliwe. Wiedział przybyły, po co go wieziono; zabrał więc z sobą, co wedle wszelkiego podobieństwa posłużyć mu mogło, miał lekarstwa i spędził noc z proboszczem razem przy łożu chorego.
Młodzieniec ów, w którym doświadczony czytelnik domyślił się już łatwo biednego Zbigniewa, obudzał we wszystkich litość i nadzwyczajne zajęcie; podróżni w tej porze roku wczesnej około Tatr nie są zjawiskiem powszednim, nie umiano sobie wytłumaczyć, gdzie i po co zapuścił się biedak sam jeden, bez przewodnika. Gdy się wieść o nim rozniosła po osadach sąsiednich, Żyd arendarz z niedalekiej wioseczki przypomniał sobie, że młody podróżny, Polak, ale mówiący nie po krakowsku, był u niego przed paru dniami, odpoczywał, a co dziwna, rozpytywał o Cyganów i o jakiegoś Dżęgę.
Ale co za stosunek mógł łączyć go z włóczęgami, trudno się było domyślić. Dżęgę tego i po węgierskiej, i na polskiej stronie znano z dosyć złej strony,