Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pismo było następującej treści:
„Szanowny panie, ty, coś mi dał tyle dowodów swej przyjaźni, nie potępiaj mnie za krok, który świat nazwie dziwactwem, jeśli weń uwierzy, lub szukać w nim będzie innych pobudek nad te, co mnie do niego skłoniły. Na ziemi całej mam tylko jednego — ojca, nieszczęśliwego tułacza, którego niedola długa zwichnęła; jestem obowiązana wszystko dlań poświęcić. Idę z nim, za nim, dopóki go skłonić nie potrafię do zmiany życia i nie pociągnę za sobą, tak jak dziś on mnie ciągnie uczuciem obowiązku. Czyż wiem jak, kiedy, a nawet czy powrócę? Weź w opiekę mienie moje i racz je zachować, a jeśliby mi przeznaczone było — nie zobaczyć was więcej, nie wrócić nigdy, rozporządź tym, co znajdziesz, na rzecz sierot i ubogich, takim losem jak ja dotkniętych. W tym podziale nie zapomnisz poczciwego Zbigniewa i jego matki. Z uczuciem ściskam zacną dłoń twoją — w Bożych rękach losy nasze — przyszłość ciemna, a co każe sumienie, bądź co bądź, spełnić potrzeba. Żegnaj mi, zacny panie“.
Zbigniew odczytał list cały żywo, szybko, a przekonawszy się, że go nie omyliło przeczucie, obawiając się, aby doktór nie odwodził go od postanowienia, które powziął (gonić za Lenorą) — położył tylko pismo drżącą ręką na stole i skłonił się wzruszony, chcąc odchodzić.
— Czekaj pan — zawołał doktór — cóż myślisz? bądź otwarty, naradźmy się.
— Dziś, natychmiast puszczam się w pogoń.
— Nie tak jestem temu przeciwny, jak może sądzisz — rzekł doktór. — Nie radzę, nie namawiam, bo czuję, że to nie twoja rzecz. Gdyby kto inny... nie mówię. Ale jeśliś się już uparł, to powiedz przynajmniej, co myślisz robić? Gonić! nie sztuka wybiec