Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
62

boru. Gospodarz gatunkował wina przy drugim stoliku. Gdy weszli szepnął coś prędko słudze i zawrócił się do nich prosząc na wódkę. Bałabanowicz wstydząc się swego snu, robił minę Panny młodéj nazajutrz po ślubie, jednakże gdy go zapach Goldwasseru zaleciał, napił się dużym kielichem i raźniejszy już siadł do stołu.
Kuchni Mateusza nikt zarzucićby nic nie potrafił, ten czciciel swego żołądka, lubił jeść smaczno i wytwornie. To też Bałabanowicz przywykły do tłustéj kuchni P. Podkomorzynéj, od szafranu, piernikowego sosu i białych podliwek, zajadał z całą żarłocznością skąpca, który radby się napchać na pół roku, gdy go to nic nie kosztuje. Dopiero przy trzeciéj potrawie zaczęto rozmawiać, podjadłszy już dobrze. Słudzy raz wraz napełniali kieliszki, lecz uważniejszy od P. Kommissarza, byłby postrzegł, że jemu inne, a gospodarzowi i Sędziemu inne wino nalewano. P. Bałabanowicz jednak wcale tego manewru nie uważał i pełen strachu, żeby się znów nie upić, ile razy ujrzał kieliszek przed sobą, nie potrafił się oprzeć nagabaniu do wypróżnienia go. Z początku ko-