Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
12

— A jakże tegoroczne wydaje?
— Ledwie po korcu kopa, bardzo źle, będzie drożyzna. Żydzi już się zaczynają dowiadywać o żyto. Pani Dobrodziéjka ma podobno kilkoletnie?
— Tak jest, z trzech lat.
Tu uznał potrzebném wtrącić się w rozmowę pan Mateusz.
— Jest to bardzo dobra rachuba, rzekł, nie przedawać w tanie czasy.
— Oczywiście!
— Oczywiście! dodali P. Podkomorzyna i Pan Sędzia. Po czém znowu nastąpiło milczenie.
Jan przebrany w surdut nowiuteńki, w którym wyglądał jak w worku, wniósł talerz jabłek, następnie podano herbatę. Rozmowa zwolna i ze wszelką przyzwoitością toczyła się, jak to pospolicie na wsi bywa, o gospodarstwie, o cenach zboża i t. p.
Pani Dorota, zawsze w każdym młodym człowieku domyślająca się konkurenta do P. Anny, ze wszelką przyzwoitością z pod oka mierzyła Pana Mateusza i w duchu osądziła go bardzo przyzwoitym człowiekiem.