Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
166

złość. Próżno ich szukał, próżno się narażał, zawsze się to jakoś spokojnie i prozaicznie bardzo kończyło. Żadna panna nie chciała mu się dać wykraść, żadna mężatka zbałamucić, to go niemal do rozpaczy przyprowadzało, gdyż zmuszony był w końcu kompromitować się, szukając przebranych heroin pod skromnemi sukienkami panien służących. Byłby się już choćby najspokojniéj ożenił wreście i rzucił oręż u stóp kochanki, ale nietrafiało mu się nic takiego, czémby się nawet nie wiele wymagając, mógł zadowolnić.
Smutny więc był los pana Teodora Ordęgi, który omal, że nazad nie wszedł w służbę, coraz ją czuléj wspominając; gdy Sędzia wystawił mu nieszczęśliwą Annę w takiém świetle, że uśpiona już żądza awantur nanowo z całą siłą obudziła się. Zdało mu się, że przeznaczony był do wybawienia jéj z rąk tyrana i nagrodzenia gorącą miłością nieszczęść, których w życiu doznała.
Pan Ordęga zapalił się tą myślą, postanowił naprzód pozyskać jéj serce, usnuł sobie zabić w pojedynku męża, ożenić się i t. d. Zdawało mu się to wszystko tak łatwém, jak poł-