Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ca. Uroczysta była to chwila, choć smutna mimo szczęścia jakie z sobą przynosiła, wojewodzina rada była dowiedziéć się szczegółów, sądziła bowiem, że list jéj sprowadził Piotra.
— Listu, rzekł spytany, nieodebraliśmy żadnego, bośmy znać wprzódy opuścili Drezno nim nadszedł. Aż do przestąpienia tego progu, niewiedzieliśmy, że Marya była ocaloną, opłakaliśmy ją, a Wojski przynajmniéj najmniejszéj nie miał nadziei.
— Jakżem mógł najmniejszą zachować, przerwał Wereszczaka, który ciągle łzy jeszcze ocierał. Z Schandau przysłano mi chusteczkę czarną Urszulki i było mniemanie powszechne, że pani Piotrowa z dzieckiem razem utonęła. Przygotowałem Piotra do tego ciosu, a Jezu najsłodszy! mnie tylko wiedziéć, jak zostałem wystraszony, gdy mi się przyznał, że życie chciał sobie odebrać....
— I niewiele do tego brakło, odezwał się Piotr zawstydzony, żebym był zbrodnię tę i niegodziwość popełnił i rozpaczy. Wstrzymywałem się, mimo najokropniejszéj pokusy, ścigającéj dniem i nocą. Zdejmowałem kilka razy strzelbę z kołka i siła jakaś anielska z rąk mi ją wydzierała.
— O mój Boże! — zawołała Marya, a mogłażbym ja żyć naówczas!
— W całéj historyi nieszczęść naszych, — dodał Piótr — i najcięższe losu próby i największe Opatrzności łaski były widoczne. Zawsze w chwili ostatniéj, gdyż już niknęła nadzieja, przychodziły siły