Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

waniem, kilka panien i młodszych panienek całe jéj otoczenie składały.
Życie w Rachowie płynęło regularnie, jak w zegarku, a ta jednostajność nie czyniła go uprzykrzonym, zdawała się owszem przyśpieszać bieg czasu, na którego krótkość uskarżali się wszyscy. Wojewodzina była już w wieku bardzo podeszłym, ale praca i ruch ustawiczny zachowały jéj zdrowie i rzeźwość. Krzątała się téż nieustannie, wesoło i ożywiała sobą dom cały. Wszyscy otaczający kochali ją jak matkę, była nią nie tylko dla domowników, ale dla szerszego koła włościan nietylko swoich, lecz i cudzych. W wyliczeniu dworu zapomnieliśmy o doktorze, a raczéj, jak wówczas nazywano, fizyku Arndtcie, który pomagał wojewodzinie w staraniu o zdrowie poddanych. Ona pierwsza założyła we włości szpital, którym Arndt zarządzał, a ona go z przybraną Siostrą Miłosierdzia dozorowała.
Zajęcie ciągłe i praca poważna nie odebrały staruszce wesołości humoru, uśmiechu i żartobliwości nawet czysto polskiéj. Lubiła ludzi noszących na twarzy to znamię spokojnego sumienia, uśmiech i wesele, a lękała się mruków i nachmurzonych. Surowego obyczaju, była wielce jednak pobłażającą w ogóle na słabości ludzkie, gdy nie nosiły znamienia umyślnéj złości i zepsucia. Jak prawie na każdym ówczesnym większym dworze, wychowywały się tu ubogie córki szlacheckie, z których jedna lub dwie przynajmniéj co roku wychodziły za mąż. Naówczas