Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co ci jest? a toż z nóg zwali — oparł się Dzierzba — mnie i tak szumi we łbie.
— A jam czczy... to woda. Héj! podać gdańskiéj ze złotém puzdrem; kto mój druh... na waletę.
Ale druhy spały, a Dzierzba przestraszony się cofał.
Wit sam więc nalał sobie szklanicę wódki, wychylił ją tchem jednym, rozśmiał się i padłszy w krzesło, blady, z osowiałemi oczyma, zamilkł, jakby nim nagle wreszcie napój owładnął.