Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Który za przytułek, jaki znalazł w tym domu wywdzięczył się prześladowaniem i...
— I czém więcéj? — szydząc spytał rotmistrz — mów pani, powtórz głupie wieści nikczemnych nieprzyjaciół, żem może zdrajcą, rozbójnikiem i — mordercą!
— Dziś wszystkiemu uwierzyć już można — podchwyciła Marya przywiedziona do ostateczności — bo nie masz waćpan w sercu iskry litości, uczucia, poszanowania, wdzięczności... bojaźni Boga. Uczyniłeś mnie nieszczęśliwą...
Znowu jéj głosu zabrakło. Wtém Urszulka śpiąca w tym samym pokoju, którą krzyk przebudził, a strach jéj się odzywać nie dopuścił, słysząc matki głos łzawy, wyrwała się z łóżeczka osłoniona pochwyconą kołderką i przybiegła płacząc do matki. Objęła ją rączkami, jakby zasłonić chciała od męża... przytuliła się i poczęła jęczéć... Rotmistrza to zjawisko nowe rozgniewało mocniéj jeszcze... namarszczył brew, patrząc na tulącą się do matki dziecinę...
— I jabym téż znalazł co waćpani wyrzucać — zgrzytnął Wit pełen gniewu, który mu ledwie mówić dawał. Wszystkich nieszczęść ty jesteś przyczyną... ty.
— Ja?
— Tak, ty! — zawołał Wit. — Ale się nie poniżę do szermowania językiem z babami — dodał — jam tu pan i rozkazodawca... i nie potrzebuję zdawać sprawy z tego, co czynię... Znajdę środki obronienia