Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zapomniawszy o wszystkiem, rzucił się brata ściskać...
Łzy mu z oczu płynęły. Byłby ściskał znajomych i nieznanych, tak mu się serce otworzyło szeroko, tak mu w piersi zrobiło się ciepło, taką radością zapłonęło w nim, od stóp do głów...
Więc powitania, radości wielkie i śmiechy... zaprowadził go Wicek do swej bogdanki i przedstawił, Zuzia z za łez dziewiczych spojrzała nań... Trzeba było iść do kościoła, bo już w nim organista marsza grał, aż się rozlegało. O! dziwny zbieg wspomnień... Marsz to był, którego niegdyś grywał Matłachiewicz na organach w Borusławicach, a chłopcy nieraz, w niedostatku innej siły, lub przez swawolę, kalikowali do niego... Obu im na myśl wnet przyszły pierwsze owe lata... i Matłachiewicza nauka i dzwony, pod któremi się wysypiał Bartoch i poczciwy Mamert i stara Magdalena. Jakież było zdziwienie Wacka, gdy z innymi wchodząc do drewnianego kościołka, w drzwiach zakrystji ujrzał ks. Paczurę, który czekał z agendką w ręku na państwa młodych...
Wszystko się odbyło jak najuroczyściej, a Wacek łzy miał na oczach — ślub ten był niejako własnym jego, od tak bardzo dawna upragnionym.
Gdyby był mógł, uściskawszy brata, puściłby się natychmiast do Muchomorów, aby pannie Konstancji oswobodzenie zwiastować. Po ślubie dla uspokojenia go, doniósł mu ks. Paczura, iż sama starościna, tego dnia co on do Horodła, wybrała się do Rewnowskich, aby dobrą zwiastować nowinę.
Z kościoła wszyscy musieli ruszać do Mysłowskich, gdzie wesele przygotowano, a stary dzierżawca bardzo dbał o to, aby było suto i świetnie.
— Posag czy dam, czy nie, to sprawa inna, ale żeby ludzie o weselu mojej córki jedynaczki lat kilka nie mieli co rozpowiadać — to nie może być! Jakem poczciw!
Sprowadził więc Mysłowski na to wesele i muzykę z Włodzimierza, i wino z Łucka, a nawet fajerwer-