Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powinszować szczęśliwego, o którym słyszałem, ewenementu.
Sędzia pokornie dziękował, tryumfalnie wprowadzono go do pokoju, przed sędzinę. Strukczaszyna jak indyk nadęła się, zobaczywszy eleganta, i miny robić zaczęła... aby zwrócić na siebie jego uwagę. Kasztelanic jednak dość roztargniony, szukał oczyma solenizantki dnia tego, i znalazłszy ją, ku niej zaraz przylgnął. Nawykły do tego, że go panie piękne z nadskakującą grzecznością przyjmowały, zdziwił się trochę chłodowi, jakim go panna Konstancja powitała — lecz to go tylko większym jeszcze natchnęło animuszem. Przysiadł się do niej z natarczywą rozmową, ale w tejże chwili do stołu oznajmiono, i odstąpiwszy jej, musiał prowadzić sędzinę, przy której też go posadzono.
Wackowi dostało się miejsce, jeśli nie przy pannie, to naprzeciw, lecz nie wiele z tego skorzystał, gdyż oczu prawie nie podnosiła, i ona jakoś smutna a zadumana siedziała. Kasztelanic nie mogąc wprost pannie się zalecać, która mu niezmiernie w oko wpadła, usiłował się z dowcipem i konwersacją popisać przed wszystkimi, mówił wiele, nie zawsze do rzeczy, śmiał się sam, aby drugich do śmiechu pobudzać, pił, zabawiał, dowcipował i w istocie strukczaszynę zachwycił.
Przypominał jej kawalerów owych czasów szczęśliwszych, gdy się oni jeszcze w niej kochali — i — słowo w słowo tym samym trybem błyskotliwym zalecać usiłowali.
Pan Pociej, z tego aplauzu starej pani nie bardzo był rad, wolałby jedno wejrzenie panny Konstancji, a ta widocznie go unikała. Mocno go to obeszło... W takim dworku pod strzechą znaleźć taką obojętność, takie lekceważenie dla kawalera, co w Warszawie miewał niesłychane sukcessa, srogim było ciosem. Wziął więc na kieł...
Po obiedzie na chwilę się zetknąwszy z sędzią, wyraził mu uwielbienie gorące dla panny Konstancji, a zarazem poddał myśl, że w takiej kompanii wesołej,