Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Złośliwą jesteś, hrabino...
— Stary z ciebie trzpiot, mój drogi... Najlepiej więc zrobicie, wyprzedzając mnie z Salvianim do Warszawy... Salviani mógłby się uplasować w teatrze... pomóż mu... zrobisz mi łaskę, a jeśli na to co wyłożysz z chęcią ci powrócę, żeby się pozbyć Włocha.
— Ale hrabina wiesz, że zawsze spełnić jej każdy rozkaz najmilszem dla mnie zadaniem, jutro lub pozajutro nas nie będzie.
W skutek tego przyrzeczenia w istocie hrabia Tytus, choć upierającego mu się mocno Włocha, zagarnął prawie gwałtem i porwał z sobą do Warszawy. Nie byłby może dał się zabrać śpiewak, gdyby hrabina nie dała do zrozumienia, że sama do miasta wracać myśli. Został tylko biedny Leon, któremu, że Bulska malować kazała, całemi dniami w swojej izdebce nad jakimś obrazem pracował, przeznaczonym do kościoła Borowskiego.
Powoli więc wrócono do dawnych zwyczajów i wszyscy odetchnęli nieco po odpłynieniu cudzoziemców, a hrabina widocznie starając się jak najmniej być natrętną, usunęła się do swoich apartamentów, w których większą część dnia przebywała na czytaniu. Chorążyna i wszyscy postrzegli w niej zmianę, której przyczyn inaczej jak znudzeniem wytłómaczyć sobie nie mogli; milcząca była, zamyślona, smutna, wesołość wprawdzie wybuchała chwilami, ale ustępowała szybko jakiejś tęsknocie, nie wiadomo czy szczerej, ale odegranej doskonale.
W ostatku i Jan Bronicz, względem którego piękna pani była obojętną, ledwie nań spoglądając, a rzadko przemawiając słowo, znikł także z Borowej, bo mu pan Aleksander kazał objąć folwarczek w Kryłowie...
Po odjeździe wprawdzie, dowiadywała się o niego u chorążynej, i jeszcze smutniejszą była jakiś czas pani Bulska, ale każdym dniem głębiej wcielając się w życie i obyczaj mieszkańców Borowej, hrabina w końcu stała się niemał konieczną cząstką tej cichej rzeczypospolitej, w której zajęła miejsce powoli, zręcznie