Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go zaraz pani Bulska i wynalazłszy jakiś powód wysunięcia się z kątka, podeszła ku niemu żywo.
— Dziękuję panu za książkę — szepnęła bawiąc się końcem batystowej chustki, którą targała w ślicznych białych paluszkach — ale czy nie wypadało przynieść jej samemu?
— Przepraszam panią — rzekł młody chłopiec — na którym nie robiła teraz po pannie Konstancji żadnego wrażenia trzpiotowata laleczka miejska — sądziłem... zawołano mnie do pana Aleksandra.
— To tylko przestroga na drugi raz! — rzucając nań gorące wejrzenie czarnych oczów, dziwnie głębokie i znaczące, odpowiedziała odchodząc pani Bulska. — Poznaj się pan bliżej z moim artystą.
I tłómacząc niby zbliżenie się swoje do Jana, zręczna hrabina przyprowadziła Leona, zapoznając ich bliżej z sobą. Artysta posłuszny przyszedł, stanął, zmierzył oczyma Bronicza i pozostał tak w milczeniu przed nim, ze swoim osmutniałym wzrokiem i martwą twarzą.
— Chciałam — odezwała się do chorążynej po cichu — zrobić bliższą znajomość panu Janowi z moim artystą, mnie się zdaje, że powinniby się pokochać, choć tego zamarłego człowieka trudno wzruszyć i powołać do życia.
Wszyscy jakoś byli nie swoi, a na pani Bulskiej ciężył obowiązek ożywienia ludzi, których jej przybycie warzyło widocznie; nieporównanie zręczna, wzięła się do tego powoli, nieznacznie, i tak zdaleka, że nikt nie postrzegł strategii; ale obrała przedmiot wszystkim przystępny i zajmujący, ożywiła się sama, podrażniła drugich, rzucała pytaniami w różne strony, i w pół godziny potrafiła z odrętwienia dźwignąć.
Wytrzymawszy pana Aleksandra czas jakiś na boku, i osądziwszy zapewnie, że ta niełaska dłużej się przeciągnąć nie powinna, znalazła powód przybliżenia się do niego, zagadania, zagładziła uśmiechem przeszłość i cicho szepcząc, poczęła z nim zwykłą po salonie przechadzkę.