Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bia Tytus tem właśnie, że ją to może nie tak bardzo dotknie, jak mu się zdawało. Wszedł zakłopotany i po minie jego łatwo rozpoznać było można, że coś na nim ciężyło, jakieś posłannictwo niemiłe. Zwykle płochy i wesół, na ten raz posępny i zastygły; padł na kanapę i nie powiedziawszy nawet żadnej z tych formuł pochlebstwa, których umiał tyle — zadumał się, zapomniawszy że piękna pani stała przed nim, ciekawemi mierząc go oczyma.
Przed chwilą jeszcze tęskna, dziwnym skutkiem wejrzenia Dahlberga, który w istocie dosyć śmiesznie z tem żałobnem wydawał się licem, hrabina rozweseliła się i roztrzepiotała.
Chevalier de la triste figure! a! jakże mi dziś wyglądasz! mów prędko, co to ci jest? czy cię zdradziła baletnica, czyś w karty przegrał, czy żona każe ci się stawić na służbę?
— E! toby mnie tam tak dalece nie obchodziło — odparł Dahlberg, któremu wesołość hrabinej jeszcze cięższem czyniła zadanie — co mi tam... to chleb powszedni.
— Więc to coś niepowszedniego? — spytała pani Bulska.
— Lepiej mnie pani nie pytaj...
— Doskonały, kładnie czarny znak zapytania na czole i chce, żeby go nie badać! Już jest coś, a jak jest, to mi się musisz wyspowiadać.
— Ja to wiem — odezwał się hrabia Tytus powoli — ale nie własnym się smutkiem trapię, cudza to sprawa... i nie powinno być pani pilno zmartwić się nią jak ja.
— No! zbądźmy to prędko i wypijmy jak lekarstwo, cóż to jest? kogo się to tycze?
Hrabia miał siłę odpowiedzieć:
— Pani.
Bulska pobladła trochę i uśmiech z ust odleciał.
— No! to już się domyślam, znowu coś o moim ex-mężu, mów otwarcie, słucham.