Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opanowującym wpływom, przerabiać musisz lub uciekać. To wyoddychane powietrze, w które tysiące piersi rzuciły tysiąc westchnień, pragnień, boleści, rozpaczy, chorób ducha i namiętności... czujesz jak cię upaja, zawraca głowę i w szalonego przetwarza...
Wszystkiemu ulega człowiek — woń gór, cisza lasów, chłód wody i spieka miejska coraz inaczej nań działają... Każdy powiew przynosi na skrzydłach myśl jakąś, tęsknotę, pragnienie — chciałoby się uciec, i jak nad przepaścią próżnia woła, czarne otchłanie ciągną, niepojęta siła chwyta i porywa; niezrozumiałe głosy szepczą pokusą nieznanego, obietnicami nowości, błyskając przed oczyma zakazanym owocem... Tu wszystko się sprzedaje! wszystko! tu wszystko dostać można, byleście mieli za co kupić i przefrymarczyć...
Wszystko! potężne słowo.. wszystko... I drży serce lękliwe, i bieży krew szybka, i zapomina się przeszłości, której ostatni powiew został za lasami, i wciąga cię powietrze miasta, z węgla, dymu, tłustości, pary i gnilizn złożone, ostre, szczypiące... wśród którego fal niekiedy prześliźnie się jakaś woń przelotna, jakaś żyłka świeżości, jakiś prąd żywotny...
Coraz to jaśniej postrzegasz miasto... coraz lepiej je słyszysz... dymy rozsuwają się z przed oczów, szarą zasłoną jednostajną, w pół przeźroczystą obwodząc cię razem z niem — oto pierwszy głos obił ci się o uszy...
To nie powolny jęk dzwonu, ani pieśń pastusza pól naszych... to zgrzytanie młyna, to świst machiny, to łajanie cisnącego się tłumu, a potem śmiech pijacki, turkot wozów tysiąca, szum fali pielgrzymiej co przelatuje nie patrząc na miasto i mija go śpieszna, to szept jakiś nie zrozumiały, brzęk grosza, szelest papieru, śpiewek schrzypłego pozytywka i nie wiem już co więcej.
Dzwony tam jęczą w górze, ale ich nie słychać, modlitwy płyną ale ich nie pochwycisz... szumi życie na dole... górą duchy się śmieją. Z jednej strony cały zastęp białych aniołów-stróżów z pospuszczanemi skrzydły i rękami, z drugiej cała legia szatanów wyprawia