Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siadać — długo położeniu nowemu uwierzyć się nie chce; otrząsamy się z niego jak ze snu, roim cuda, na któreśmy uie zasłużyli, gniewamy się na zmianę, która nas rani boleśnie. Taki właśnie był stan Dosi, z przykrością zmuszonej po wygodach przejść do podzielenia życia z rodziną ubogą, nie umiejącej ani zrozumieć, ani ocenić jej serdeczności i prostoty, niecierpliwiącej się na to, co gburowstwem w poczciwych Trawińskich nazywała. Czuła ona ich dobroć i umiała być wdzięczną, ale pokochać ich, zbliżyć się dp nich nie mogła, a każdy turkot wózka, każdy żywiej do izby wchodzący gość, zdawał jej się przynosić jakąś wielką nowinę. Tymczasem pędziła dnie bezczynne na rozmowie ze starą Jadwigą, która przy piecu na zydelku siedząc, pomagała jej gorżkie snuć wspomnienia lepszych dni, straconych na zawsze.
Agata cały Boży dzień krzątała się z ubolewaniami nad swojem gospodarstwem, córki jej pomagać musiały w polu, w ogrodzie, w obórce lub z kądzielą i płótnem na blechu, przy garnkach, koło drobiu; synowie Pawła i on sam chwilki nie mieli do spróżnowania, bo własnemi rękami obrabiali zagon dziadowski. Dosia więc sama, zamknięta ze swoją towarzyszką oczekiwała daremnie tego, co już nigdy przyjść nie miało. Nie przywykła do żadnej obowiązkowej roboty, bo w domu od fantazji zajmowała się tem tylko, co jej sprawiało przyjemność, i w gospodarstwie szukała zabawki; Dosia nie pomyślała nawet, żeby w czem pomódz Trawińskim i zapewneby nie potrafiła, przy najlepszych chęciach. Znudzona siedzeniem w izdebce, wychodziła czasem do sadu, na przechadzkę, a czarną jej suknią i piękną twarzyczką zwabione dzieciaki, zaciekawieni szlachta, przyglądali się natrętnie zwolna przez wieś przesuwającej się sierocie. W tych przechadzkach samotnych Jadwiga towarzyszyć jej nie mogła, bo o kiju ledwie chodziła i to z ciężkością, siadała oczekując jej powrotu w bramie i zanurzywszy twarz w dłoniach, dumała i płakała, ofiarując się Bogu, byle dźwignął nieszczęśliwą wychowankę... Piotr także snuł się