Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nostra culpa.
— A sztukę? — podchwycił Leon.
— No! i sztukę, której po troszę jest w tem wszystkiem... rozśmiał się Jacek — chodź do ogródka anachoreto, ujrzysz, upijesz się, i zostaniesz nawrócony, albo się wywrócisz, co na jedno wychodzi...
Leon cofnął się chłodno.
— Nie — rzekł — nie — pozwólcie mi zostać sobą, z moją śmieszną dla was powagą, odosobnieniem i smutkiem; to mnie nie bawi, ale męczy, a życia żałuję...
Ars longa, vita brevis, powiadasz — zawołał Jacek podnosząc rękę — stara maksyma, ars brevis, vita longa, życie długie, a sztuka w nim chwilą, jakby przyszło życie dać dla sztuki, niech ją słota porwie...
— Widzicie jak się różnimy w przekonaniach: ja chcę dać żywot za sztukę i wymodlić natchnienie... nie zrozumiemy się więc podobno... Po tych chwilach dumań, modlitwy, pracy nie zostanie mi ani zgryzota, ani usta spalone, ani żaden męt na dnie serca.
— Gadaj nie gadaj — przerwał Adam — Jacka nie przekonasz, na to on Jacek... wiesz, że od wieków udziałem artystów szaleństwo. Hoffmann pił, Brauwer pił, pili holendrzy, szaleni włosi, durzyli się francuzi, dziś burszują jeszcze wszyscy, a myż to co gorszego od nich?
— Ja sądzę, że lepsi być powinniśmy, i dla tego nie chcę ich burszowstwa — zawołał Leon.
— Rafael umarł z Fornaryny...
— A wielu ich się zapiło! — podchwycili Adam i Jacek.
— Tem gorzej... — rzekł Leon rozgrzewając się. — Wiecie to tylko o nich, co świat stary oszczerca powtórzył, złe zawsze chętniej od dobrego roznosząc... a nie domyślacie się, ile chwil spędzili oni na rozmyślaniu, studjach, surowej pracy i tęsknocie niebiańskiej. Po każdem życiu, jak po przebiegłym strumieniu, najdłużej stoją szumowiny, kamienie i śmiecie a ludzie patrząc na nie powiadają sobie, że same błoto niósł strumień... Lepsze się zapomina, gorsze na wstyd i