Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakoś z wielkim wdziękiem rr nie wymawiał, zastępując go paryskim chr.
Temperamentu dosyć żywego, kobieciarz znałogowany, choć zawczasu zużyty, zawsze coraz nowe rozpoczynał miłostki i te właśnie stanowiły stronę poważną jego żywota; dla nich czasem coś poświęcał, chociaż nigdy nie trwały długo, nudził się niemi wprędce i rzucał po tem równie żywo, jak się w początku o nie ubiegał. Chociaż już lat trzydzieści kilka na świecie strawił, zawsze jeszcze był to młodzieniec, obyczajem, głową i twarzą.
Otoczony przyjaciołmi w rodzaju pana Rybackiego, bez których obejść się nie mógł, dla siebie rozrzutny, dla nich był dosyć skąpy i grosza nie puszczał, pożyczać nie miał zwyczaju, ale karmił i poił chętnie, czynił uczęstnikami swych zabaw i nie zbywało mu na dworakach.
Tycio czytywał czasem późną jesienią francuzkie romanse, czasem gazety francuzkie, i na tem kończyła się jego literatura, której tyle tylko używał, ile niezbędnie potrzeba było, aby się nie wydać zardzewiałym i zacofanym w towarzystwie. A ie miał prócz tego talent muzykalny niepospolity i wiele wprawy, spiewając nieźle i grając biegle, muzyką zastępował literaturę, i nią się szczególniej sztukował.
Tego rodzaju ludzie rozumieć poczynają wreszcie, że w obec wieku tak poważnego jak nasz, czemś się wyekskuzować potrzeba z próinowania — biorąc więc sobie niby jakiś przedmiot i przed światem zasłaniając się nim jak parawanikiem, przedając go za cel główny i zajęcie, jedni tak niby uprawiają historją, drudzy sztukę, namaszczając się na mecenasów i pracowników, ażeby pod tym płaszczykiem mogli już próżnować bezkarnie.
P. Tytus więc był niby wielkim panem artystą, improwizował, mówił o muzyce z zapałem, protegował czasem sławnych koncertantów, i spełniał posłannictwo diletanta dość nieźle. Ale w istocie muzyka była dlań obojętną i nigdy z upragnienia jej nie siadł do forte-