Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

każe ci zapłacić więcej, biedaczysko jakieś, chce mu się nieborakowi więcej zarobić; nie turbuj się moje dziecko. A może mu koń zasłabł, albo go rodzice wstrzymali.
Milczałem.
— Ty często bywasz z Olesiem, on ciebie lubi... nie gadał ci co temi czasy o Bundrysach?
— Nie pani... mnie się nawet zdaje, dodałem, ze może pani zrazu trochę zawczesną zrobiono nadzieję, że się panna Konstancja podobała naszemu panu... ja tam tak dalece nic nie uważałem.
— Być może, mój Jasiu — odpowiedziała — ja już przywykłam do tego rodzaju zawodów. — I westchnęła staruszka. — Szkoda! szkoda! patrz, proszę cię: Bóg wszystko dał nam, nie żalę się na los, boć opływamy i codzień za łaski Opatrzności dziękuję... jednej przyszłości rodzinie naszej poskąpiono. A wolałabym — dodała — wolałabym może inną, wielką jaką ofiarę... byle szczęście Olesia było zapewnione; ale nie nam to sobie dolę wybierać... nie nam... niech będzie wola Jego błogosławioną! Na co się nam to wszystko zdało, bogactwo, pałace, dostatki, i ci poczciwi przyjaciele co nas otaczają, gdy tego nie będzie komu powierzyć, gdy uchowaj Boże naszej śmierci, powoli wszystko się w proch rozsypie. Ale jestże co stałego na tej ziemi? godziż się nam Boga prosić i wymodlać u niego i to błogosławieństwo?!
— O pani, rzekłem, któż więcej u Boga wysłużył sobie jak wy, komużby się słuszniej należało!
— Nie mów tego, mój panie Janie, nie mów — przerwała mi wsdychając — wszyscy grzeszni w Jego oczach, w oczach Tego przed którym jednodniowa dziecina czystą nie jest... któż z nas tam powiedziećby śmiał, że lepszym jest od drugiego! Bóg ważyć będzie nie gołe uczynki, ale możność i dary swoje, i to cośmy byli powinni, i to co uczynili... nie jeden zbrodniarz ślepy i ślepotą naprowadzony na występek, czyściejszym się tam okaże, niż ci co nie popełnili grzechu wiel-