Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
18. sierpnia.

Gdyby świat wszystek był jak oni, jakże żyć na nim byłoby lekko i wesoło. — Zapewne skutkiem dobroci państwa, to co ich otacza tak poczciwe, łagodne i pokory a miłości pełne, bo duch ich rozpromienia się, roztapia lody, łamie egoizmy, zniewala, poprawia, oczyszcza, podnosi. Ja sam, od czasu jak wstąpiłem na tę ziemię błogosławioną, czuję żem wielu złych popędów się pozbył, i jakoś w zaczarowanem tem kole złagodniał i wydobrzał. Nie wszyscy i tu aniołowie, ale przynajmniej nienawiść, zazdrość, sobkostwo, te tak niechrześcjańskie grzechy znikły, i jeśli są, kryją się i wstydzą siebie. Poznaję ich lepiej i zdumiewam się; może inaczej otoczeni, w innem społeczeństwie ciż sami ludzie przekształciliby się, i takimi by być nie potrafili; tu jedna cnota rozgrzewa i rozbudza, pociąga, nawraca i ulepsza. Szczęśliwy, kto mając taką siłę, potrafi jej użyć śmiało i przykładem swym rozszerzy koło czynności, koło zasługi. Dziś zły, przewrotny, nienawistnych usposobień człowiek, wyżyćby tu nie potrafił, uciekłby lub powoli odmienić musiał. A jednak nikt tu nie działa siłą, przemocą i grozą, ale jak ksiądz Ginwiłł powiada, orężem Chrystusowym zapomnianym, miłością ewangieliczną, pobłażaniem, cierpliwością, pokorą. Nie ma tu różnic, jakie gdzieindziej w formy towarzyskie wkłada stara klasyfikacja społeczna, wszyscy zdają się rodziną, braćmi; nie odejmuje poufałość przyzwoita i poszanowanie godności człowieczej, szacunku jaki należy starszym, jaki się wydziela cnocie, ale też ozłocony spekulant, przyjeżdżający tu z tytulikiem, zdziwiłby się może, bo by mu tutaj prócz szczerej gościnności, nikt honorów nadzwyczajnych nie oddawał.
Widzę ze smutkiem, żem wpadł w wyjątkowe towarzystwo, w fenomenalne zjawisko, w ideały, i chociem szczęśliwy, smutno mi na wspomnienie, że z tego ogrzanego zakątka wyjść później na zimny świat może być bardzo przykro, bardzo ciężko!