Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przy pałacu, i w ślicznym ją znalazłem porządku. Poprzednik mój miał w niej zamiłowanie i nie wiele mi do roboty zostawił. Zbiór ten znać troskliwie od lat kilkuset pomnażany, a nie strwoniony ani razu, zawiera w sobie istotne skarby, jakich pojęcia nie miałem; przepyszne księgi, rzadkości i tyle tego, że gdyby obszerniej się rozłożyć można, dwie takie sale zajęłyby napchane tu książki. Stary Mateusz jest mi wielką pomocą, i rozpowiadając o Żarnie, bawi mnie i uczy. Kocha on te książki, których nie czyta i przywiązał się do nich, znając każdą z okładek, wiedząc wiele które dzieło ma tomów, bo je sam przesusza i oczyszcza. Mole i myszy, wielcy jego nieprzyjaciele, spać mu i spocząć nie dają. Stawi polapki, wynajduje coraz pewniejsze środki przeciw robactwu, i tak jest temu oddany, że całe dnie zasadzki robi na jednę biedną zabłąkaną w bibliotece myszkę. Często wlatuje do mnie zaperzony cały z doniesieniem, że na pyle rozpoznał ślady chodzących myszy, lub przynosząc przedziurawioną przez mola okładkę.
— Te mole do grobu mnie zaprowadzą! powiada... na wszystko jest sposób, a na nie żadnego... już zdaje się śpię spokojnie... nie ma ani jednego, wygubiłem z kretesem, patrz! z zimy wezmę książkę, djabli ich napłodzili za okładką, a jak jeden jest... bywaj zdrów! będą tysiące... Obiecałem mu że się zajmę z nim razem formalną wyprawą przeciwko molom.
— W starych oprawach jakoś to się nie trzyma, — dodaje — ale które tylko Icek oprawiał, pełno... to jak do człowieka, — powiada z zabobonną wiarą — po jednym nie ma robactwa, drugi gdzie się dotknie, to go naprowadzi.
Z mieszkania mojego trzy kroki do biblioteki tylko... wziąłem się sumiennie do obowiązku i siedzę tu niemal dzień cały, a Mateusz rad mi bardzo dotrzymuje placu, opowiadając o nieboszczyku Żarnie, jego fantazjach, obznajamia z pólkami, posługuje czasem nie bardzo zgrabnie, ale zawsze serdecznie. Czuję, że polubię moje zajęcie i ten cmentarz myśli, który żywego czło-