Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

docznie, że bez wielkich ofiar z ich strony oddawaćby mnie do szkół, potem na naukę do... nie mogli; oprócz tego, ktoś jeszcze pomagać im musiał, bo odejmując sobie chleb od ust nie byliby temu podołali, a ojciec przebąkuje niewyraźnie o dobroczyńcach jakichś, matka mi się za nich modlić każe. Czemużby sami dla siebie nie chcieli się odezwać do tych krewnych, aby się choć cokolwiek byt ich na starość przynajmniej polepszył?? Nie wiem, miarkuję jednak, że ojciec przyjął dla mnie, czegoby dla siebie się wzdrygał; tyle ma uczucia godności, taką wytrwałość i stoicyzm rzymski w charakterze, że nikomu nic być winnym nie chce i mówić sobie nie daje nawet o cudzej pomocy; matka spełnia wolę jego, choć znać, że w jej wieku coraz trudniej dźwigać trud powszedni i niedostatek. Nie pojmuję nawet dobrze jak i o czem żyją, i nie uciekając się do niczyjej łaski obchodzą. Dziś obiegiem na nowo nasze gospodarstwo do koła, bom zapomniał jak to wygląda: ziemi kawałek bardzo maluczki, a wątpię czy urodzajna, choć się niewiele znam na tem, ale piasek z niej przegląda, a żyto jakieś rzadkie i nie bujne...
Chatka ojcowska, której lat kilka nie widziałem, wydała mi się też szczupła i biedna; rosła jakoś i jaśniała w moich wspomnieniach; ile razy powracałem do domu, dziwiłem się zawsze jej maleństwu, teraz mi w niej dziwnie ciasno, może dla tego, że sam podrosłem. Ojciec mi się postarzał, matka pochyliła i osmutniała. Andzia tylko wyładniała i z dziecka na taką wyszła szykowną dziewoję, żebym był jej nie poznał...
Po miasteczku ubogie się tu wydaje wszystko; tam na ławie siadywałem przy bogatych paniczach, z jednym z nich mieszkałem w ślicznym murowanym domu, pieniądze płynęły i przesuwały się przez ręce nasze nieopatrzne, a tu tak o każdy grosik trudno, tacy się przy nas wszyscy wydają wielcy i majętni, że ojcu lada surdut porządny imponuje. Prawda, że on sam chodzi w świcie ledwie nie chłopskiej, matka nie ma nad jeden szlafrok i odświętną wełnianą suknię, a Andzia się wcale nie stroi i łata z ostatków matczynej wyprawy...