Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Müller ledwie mógł się na nogach utrzymać... iść głodnemu, choremu, osłabionemu nie było podobnem, musiał więc wsiąść do sanek i kazać się wieść do domu.
Po drodze doszło już do jego uszu, że cesarzowa nie żyła... odetchnął więc swobodniej, zrozumiawszy lepiej, co się stało...




LV.

Dnia tego zbudził się smutny więzień, osadzony w pałacu Orłowa, którego teraz z nową surowością strzedz zaczęto, ze smutnemi wrażeniami nocy.
Stan tej duszy pojmie ten tylko, kto życie całe bohatera zbadał z należnem uszanowaniem nie dla geniuszu, ale dla bohaterskiej czystości i świętości tego męża. Kościuszko więcej był niż geniuszem może, był jednym z tych ludzi, co żyją w trosce poczciwej, aby niczem się nigdy nie zmazali; co w sobie noszą pojęcie godności człowieka podniesione do najwyższej potęgi.
Powszednie umysły, dla których drobnostkowe ułomności, wyszukane na wielkiem arcydziele, są prawdziwą pociechą ich własnej słabości i niedołęstwa, mają co zarzucić człowiekowi; wyśledzą w nim niejedną niemoc i niejeden błąd, ale koniec końcem, w życiu jego nikt nie wykaże, aby on zapomniał o obowiązkach, o powinności cnoty, o swym niepokalanym majestacie człowieka.
Jako wódz, nie ma ani piorunowego geniuszu bohaterów współczesnych, ani głębokiej nauki strategicznej; jako dyktator, nie ma siły i zarozumiałości potrzebnej na tem stanowisku; jako filozof, więcej pragnie dobra, niż zna jego warunki, ale jako człowiek, godzien jest być chlubą i gwiazdą narodu.
Tej duszy spartańskiej przez cały żywot jedno pragnienie, jedna myśl przyświeca: być godnym imienia człowieka, nie zmazać się niczem, nie zadać sobie kłamu słowem ani czynem.