Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zubow patrzył nań jak na świętokradcę.
— A ty psie niemiecki! — zawołał — ty pudlu! — i porwał go za ucho — jak ty śmiesz tu, obok pokoju, gdzie ja siedzę, wyrabiać takie historye! Ty wiesz, czem to pachnie? Czy myślisz, że ja zważać będę, że jesteś Ausländer? Ja cię poślę do katorgi!
Niemiec rzucił się na kolana i złożył ręce.
— Przebacz W. Wysokość! przebacz nieszczęśliwemu, któremu się w głowie pomieszało... z ogromu ważności tej sprawy, z którą do W. Wysokości przyszedł... przebaczycie mi, gdy się dowiecie, co przynoszę.
— Trutniu! mów, a prędzej, nie mam czasu do stracenia, zawsześ dotąd kłamał.
— Z gorliwości miałem przywidzenia — zawołał, wstając powoli przybyły — ale nie kłamałem. Dziś mam dowody...
Zbliżył się z wielkiem poszanowaniem i bardzo cicho szeptać zaczął:
— Pozawczoraj J. Ces. Wysokość w. książę Paweł, sekretnie wyszedłszy z ogrodu, udał się najętym powozem do miasta.
— Tak, do jakiejś kobiety pewnie! a co mnie to obchodzi.
— Nie, nie, nie, w tem coś jest... przekupiony przeze mnie kamerlokaj widział wczoraj, jak po audyencyi w. książę chował wielką sumę pieniędzy, którą nie wiedzieć kto mu przywiózł. Kamerlokaj powiada, iż było tam pewnie do dwóchkroć stu tysięcy rubli. Z tych sto już dziś nie ma: rozdane, porozsełane nie wiedzieć dokąd i komu.
— I to poprzysiężesz? — zapytał Zubow zamyślony.
— Na ewangelii! na krucyfiksie! — to jest rzecz pewna... jak że żyjemy.
— Słuchaj, Fryderyku Wilhelmowiczu, jeżeli to się okaże prawdą, możesz oddać przysługę monarchini, ale jeśli się to nie dowiedzie, czy ty wiesz, że głowę ważysz?...
— Ważę! — śmiało podchwycił Fryderyk — no ważę, głowę! to głowę... spisek się knuje.
— Ale któż do niego należy? — spytał Zubow.
— Kto? kto? — odparł stary, kiwając głową, ja