Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swego stosunku do niej, kochając istotnie jak matkę rodzoną. W tej chwili po raz pierwszy Hela dodała:
— Mam większe obowiązki dla matki przybranej, niż gdybym może była jej własnem dziecięciem.
— Jakto! przybranej? — spytała zdumiona Betina — alboż...
— Ja jestem sierotą... córką jej serca... dzieckiem bez imienia, bez ojca i matki...
Zdziwiona tem wyznaniem starościna przypadła z żywą ciekawością, rozpytując Helę, w nadziei, że i to się jej na coś przydać może. Badała więc troskliwie bardzo... Helena nie chciała taić nic, opowiedziała jej o sobie prawie wszystko, co wiedziała... co słyszała w domu, od matki... Płacz przerywał jej to opowiadanie...
— Tembardziej ci teraz powiem — zawołała starościna, gdy skończyła — nie masz się co wahać... Wiesz, jak na świecie wiele znaczy rodzina, pochodzenie... ty nie masz imienia, nie masz familii... nikt cię nie weźmie, każdy się cofnie przed tobą, jak przed zagadką, która się może kiedyś... Bóg tam wie, jak rozwiązać! Potrzeba korzystać z tego, że się ten człowiek rozkochał w tobie tak szalenie.
— Aleś mi pani mówiła, że on się ożenić nie może.
Betina w duszy uśmiechnęła się z naiwności dziecięcej Heleny, ruszyła nieznacznie ramionami.
— Moja droga — dodała — żyłaś zamknięta, nie znając ludzi ni świata, nie rozumiesz nawet jak sobie postąpić... Cóż to znaczy, że ożenić się nie może? Gdy się zakocha... będzie musiał. Ja, com przez wiele nieszczęść przeszła, wiele też nauczyć cię mogę... Pozwól mu się zbliżyć, nie odpychaj... daj mu lub pozwól się domyślać nadziei... rozkochaj do ostateczności, do szaleństwa... a wówczas bądź pewna... ożeni się.
Cała ta nauka niezrozumiałą była dla Heleny, dla której na świecie jedna tylko prosta droga istniała.
— Pani moja — rzekła po namyśle — na to potrzebaby chyba innej, niż ja, istoty, jabym nie potrafiła, mając wstręt do człowieka, co innego mu nad to uczucie pokazać. Kłamać, choćby mi przyszło umrzeć — nie potrafię — a! to... nad siły... Ja nie umiem nic uda-