Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zlituj się, na Boga! a religia!
— A! nie lękajcie się samobójstwa! — z uśmiechem odparło dziewczę — nie! wiem, że co Bóg ześle mi, tom znosić powinna; ale, choć skalana, dla ojczyzny mogę dać życie moje... W tych dniach próbowałam męstwa i siły... wdzieję mundur żołnierza i pójdę... bić się obok rodaków.
Wdowa zakrzyknęła:
— Co ci się dzieje! kobieto!
— Kobieta! dlaczegoż nie? Były przykłady kobiet walecznych... Kobieta, która ma brata, męża, matkę, ojca, dziecię... o! tej potrzeba zostać u kołyski i ogniska... ale mnie?... mam-że co lepszego do zrobienia?
— A ten człowiek... którego ukochałaś, który kocha ciebie?...
Helena krzyknęła.
— Ten człowiek! a! nie wspominajcie mi o nim... między nim a mną jest już nieprzebyta przepaść... cudzy występek, który stał się plamą moją... Nigdy nie oddałabym mu ręki — i nie zobaczę go więcej... to marzenie na zawsze zniszczone... Matko! zaklinam cię, nie mów, nie wspominaj mi o nim więcej... bo mi serce pęknie... Bóg przeznaczył... stało się...
Na te słowa Ksawerowa wstała, pocałowała ją w czoło i rzekła:
— Masz dosyć męstwa i siły, byśmy pomówiły z sobą?
— O czemże matko?
— O tobie i twym losie...
— O mnie? wszak wypowiedziałyśmy już wszystko... wszystko!
— Nie, Heleno, ja mam do ciebie zlecenie, ale zaklinam cię, pozwól mi wypowiedzieć ci je całe... nie przerywaj mi...
Byłam u starościny...
— Ty? u niej?
— Ja! tak! słuchaj! padła mi do nóg, płakałyśmy... Od niej przynoszę ci środek zmycia tej plamy, która nie na tobie, ale na nim leży... Ten człowiek żyje, żałuje, kocha cię i ofiarowuje ożenić się z tobą.