Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nor domu i imienia, książę, powróciwszy, miotał się długo, szukał, śledził... badał ludzi...
Jak się to tam skończyło, nie wiem... ale miarkujesz pan, że, raz posądziwszy żonę, może teraz podobieństwem Heli do niej być uderzony i zaniepokojony... mogły się w nim znowu obudzić podejrzenia lub obawa, aby drudzy nie posądzili, iż ona jest księżnej córką... Otóż dlaczego książę wojewoda mógł gonić za nią... a jeśli mu się w głowę wbiło... można lękać się wszystkiego. Babska powiada, że to człowiek straszny... ma takie środki w ręku... sam dystyluje trucizny... preparuje jakieś leki, eliksiry... O! nie trzeba go drażnić...
Hela, jak się dowiedziałam, nie jest siostrzenicą moją, ale dzieckiem rodziców niewiadomych... urodzenie jej właśnie przypada na rok podróży księcia... bo to temu lat dwadzieścia... Wierzaj mi, jenerale — dodała — ja także znam świat i ludzi, taki człowiek, jak książę wojewoda, nie kocha się... ale mścić się może.
Starościna wzdrygnęła się i cicho rzekła:
— Ci, co go znają, straszne o nim rozpowiadają rzeczy...
Jenerał słuchał z uwagą. Powieść ta uderzała w istocie dziwnym zbiegiem okoliczności; w duszy rad był Helę uznać niewinnną, chociaż się jeszcze wahał. Uląkł się wreszcie o los jej, o zasadzki, bo choć sam mężnym był i przed żadnem nie cofnąłby się niebezpieczeństwem, sztylety, trucizna, tajemnice nabawiały go niepokoju i strachu, jak każda rzecz niezbadana a groźna.
— Jest w tem pewne prawdopodobieństwo — rzekł — książę nie wygląda wcale na gacha... ale cóż mógł chcieć od niej?
— Może tylko chciał się z blizka przekonać o podobieństwie — odezwała się starościna.
— Tembardziej potrzeba to rozświecić i koniec przyśpieszyć — zawołał Puzonów — wziąć ją stąd... Mam mieszkanie gotowe, skryte... Zresztą choćby ludzie się dowiedzieć mieli, niewiele dbam o to!
Starościna, starając się go uspokoić, posłała na górę, domagając się jeszcze raz przyjścia Heleny, ale odpowiedziano, że leży chora, a wdowa wypuścić jej na krok nie chce...