Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o biskupie kamienieckim i o panach Ignacym i Stanisławie Potockich była mowa, abym z obowiązku, jaki na mnie wkłada szacunek, który dla niego powziąłem, dodał jeszcze słów kilka. Niech pan będzie ostrożnym z nimi. Nie omieszkają oni tak go werbować do swej kliki, jak wciągają i innych. Elementa najróżnorodniejsze, więcej na ilość niż na jakość zważając... ale cała ta podziemna ich robota źle bardzo się skończyć musi. Ludzie prawdziwie kraj miłujący, rozumni, wytrawni, jak ks. prymas, Rzewuski, Szczęsny Potocki, hetman Branicki, są jawnie temu przeciwni. W Wiedniu i na północy pilno mają oczy zwrócone na spisek i dosyć będzie hasła, aby się to wszystko wniwecz obróciło. Nie życzę się kumać z nimi.
— Ale ja w żadną politykę wdawać się nie myślę — rzekł ze śmiechem dumnym i suchym — bądź pan spokojny; a stosunki towarzyskie rodziny utrzymać muszę.
— Jak najskrupulatniej ograniczając się niemi — dodał Tytus. — Jestem pewny, że tam pana starostę z otwartemi przyjmą rękami, aby przez niego i ojca sobie może pozyskać; u nich niema karesu bez interesu.
— A pan sądzisz, że gdzieindziej karesy są bezinteresowne? — odparł starosta.
Tytus się zmieszał nieco i zamilkł, lecz choć się czuł obrażonym, musiał, nie dając poznać tego po sobie, połknąć pigułkę i w śmiech to obrócić.
— U naszej pani Loiski — rzekł — gdyby kares się mogło zyskać, ma foi, niejedenby... przebaczył nawet, gdyby był nieco interesowny.