Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich zmuszały poprzestać ognia i ustępować. Nasza lekka jazda też kilkakrotnie się przedostała na tamtą stronę i wpadła po nocy na ich obozowiska, znaczną rzeź w nich sprawując i popłoch roznosząc — ale z tego wszystkiego skutku nie było żadnego ani korzyści.
Król fatygi niezmierne téj wyprawy znosił tak szczęśliwie że podziw było na niego patrzeć. We wszystkich tych niewygodach, trosce o wojsko, głodzie i skwarze, nigdym go takim nie widział jak nieraz w Żółkwi lub Jaworowie, gdy mu jejmość, siejąca niezgody, kłótliwa, gniewna życie zatruwała.
Takeśmy znowu przyciągnęli na owe pamiętne pola pod Cecorą i tu postanowiono tegoroczną wyprawę dokończyć, wzmacniając tylko załogę w Jassach piechotą, działami, kulami i prochem.
Królewicz Jakub, kilku francuzów i ja z niemi dojechaliśmy do monumentu i pyramidy wzniesionéj na pamiątkę poległego tu z synem Żółkiewskiego, gdzie dotąd zachowany napis łaciński czytaliśmy.
Wszędzie po drodze w zamkach król załogi poumieszczał, mury naprawiać i okopy sypać nowe nakazał. Można więc było pocieszać się tem że choć żadnego zręczniejszego nie odniósł zwycięztwa, przecież opustoszały kawał kraju na nowo do życia przywrócił i handlowi który tą drogą iść był zwykł dawniéj, na nowo ją otworzył i zabezpieczył...
Rozpisałem się nieco o tem na com patrzył, mogę powiedzieć z królewskiego namiotu, z którego mi się cała ta wyprawa nie tak skwapliwą wydawała jak ją późniéj z innych ust opisywaną słyszałem. Trudno dziś wszystko zapamiętać. Nie jeden raz sprzeciwiano się królowi, do odwrotu naglono, narzekano, wojsko się