Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zimno, a inaczej też być nie mogło z naturami dwiema tak przeciwnemi sobie i tak mało harmonizującemi... Oboje nawzajem musieli się niecierpliwić...
Jadwiga po chwili powróciła ustrojona w perły, które wprzódy trzymała w ręku — z takiemiż samemi kolcami u uszek i ozdobą perłową na białem czole, zakończoną błyszczącą perłą, w której Pełka poznał tę, która niegdyś przy jego balsamce wisiała.
Pani pisarzowa widocznie była strojną w odwiedziny, kolebka stała u ganku, Pełka więc powstał, aby ich pożegnać, a pan pisarz, wyprowadzając go do progu, mruknął coś niezrozumiałego o zaszczyceniu jego domu itp.
Pełka się skłonił nisko, bo potrzebował tego pozwolenia, aby jeszcze Jadwigę zobaczyć, która mu przy rozstaniu uśmiechnęła się tajemniczo, misternie, stanąwszy za mężem tak, aby tego pożegnania zazdrosny Pac widzieć nie mógł...
Dosiadłszy konia, choć dzień był mroźny, rycerz nasz tak potrzebował być sam z sobą, aby się napawać rozkoszą rozmowy, wspomnieniami cudnie pięknej pani swych myśli, iż wyjechał za miasto, konia i siebie nużąc wyścigiem po polu i górach... Było w tem coś odrodzonej fantazji młodzieńczej, którą Pełka czuł się na chwilę szczęśliwym. Bujał tak po świeżym śniegu dobrą godzinę... unikając z ludźmi spotkania...
Trzeba było wszakże wkońcu do domu powracać. Tam czekali nań Kryszkowski i Rożański, którzy się tymczasem zabawiali doskonale opowiadaniami, przesadzając się jeden nad drugiego w fantazjach... Szczególniej Kryszkowski, nabrawszy humoru, słuchając samego siebie (bo się zwykł był upajać swą wymową), niestworzone rzeczy prawił. Rożańskiemu też na szlacheckiej swadzie nie zbywało. Gdy Pełka wszedł, zastał ich tak z siebie szczęśliwych a wesołych, jak mu ich się widzieć nie zdarzyło. Naturalnie, przebrawszy przedmioty do gawędy, wpadli o-