Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tę małą przyjął pamiątkę. Pochodzi ona od ojca mojego, była rodzinną pamiątką, lecz jest wolą mej matki i moją, ażeby się ona waszmości na znak mej wdzięczności dostała. Byłeś mi przyjacielem, gdym innych nie miał; dziś mi ich dosyć korona przyprowadziła, a wszyscy mniej są drodzy od was... boście do mnie nie na fortuny kole przyjechali.
Pełka ucałował rękę królewską. Rozmowa przerwać się musiała, bo tuż nadchodzili inni panowie a dygnitarze z pilnemi sprawami, którym król na siebie czekać dać nie mógł.
Pełka, który z innymi razem słyszał tę wieść, naówczas szerzoną powszechnie, iż król drugiego dnia obiadując u prymasa, od stołu wstawszy, zachorzał i było otrucia posądzenie — popatrzył z uwagą na oddalającego się... W istocie wycieńczenie, znękanie, boleść znaczna była na twarzy Michała, ale trucizną dlań nie była ta, którą mu z kuchni jakoby podać miano; truto go już, mnożąc mu troski, a odmawiając posiłku i serca... W otoczeniu swem czuł niechęć i nieszczerość... Pokora, którą go otoczono, wymuszona i fałszywa, podobniejsza była do szyderstwa...
Z przykrem wrażeniem cofnął się Pełka, ustępując miejsca innym, i wyszedł z zamku zadumany nad losami ludzkiemi. Koronę mu szlachta mogła dać, ale ani szczęścia, ani spokoju...
Wróciwszy do domu, tegoż dnia Pełka do trzosa z kufra nasypał garścią złota tyle, ile ich trzos i on mógł podźwignąć. Przepasał się nim i nie kładąc się nawet spać, z północy o konie gotowe zawołał... Wierny Gabryk i on ruszyli przez śpiące miasto i nie widziani od nikogo, ze dniem byli już od Warszawy daleko.
Łowczy, przyszedłszy na śniadanie, ze zdumieniem dowiedział się, iż Pełki w domu nie było i że niewiadomo ani dokąd, ani na jak długo wyjechał.