Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja? pana? zdradzić! a to doprawdy doskonałe! — rozśmiała się Jadwisia — jakimże sposobem?
— Myśmy sobie przysięgli! — zawołał Pełka.
— My? co się panu śni? my? Pan mnie przysiągłeś, to prawda — ale ja? nigdy! Czyż pan myślałeś, że ja pójdę za niego?
Wymówiła te słowa z wymówką naiwną.
— Przyjęłam pana za mojego rycerza, pozwoliłam się panu uwielbiać i kochać — bo to było bardzo zabawne... ale żebym miała iść za pana?
Rozśmiała się serdecznie.
— Ja przecie musiałam pójść za wielkiego pana i za senatora. Matunia mi to mówiła od kolebki, a trudnoż było czekać, aż pan nim zostaniesz. Zapewne, gdybyś był panem, jakim księciem, wojewodą i bogatym, wolałabym go... lecz przecie nie mogłeś chcieć, abym kury hodowała i pilnowała porządek. A pfe!
Zaczęła się śmiać, Pełka stał tą naiwnością dziewczęcia zdumiony, zasmucony, zdrętwiały...
— Pani, — rzekł po chwili — widzę, żem się w wielu omylił rzeczach... na wielu sentymentach... Lecz gdybyśkolwiek zapłakała nad swym losem... gdyby ci kiedy pomoc i dłoń była potrzebna... gdyby twój sługa i rycerz, który ci przysiągł do zgonu i nie czuje się wolnym od przysięgi... mógł ci się zdać na co — przypomnij go sobie... A! pani!pani! ja tak kochałem...
— Przecież pan dlatego, że ja zamąż idę, nie masz wcale potrzeby przestać mnie kochać, — z wielką serją i minką poważną mówiła Jadwiga — kiedy to i panu i mnie czyni przyjemność. Któż panu broni? — przeciwnie, ja bardzo — o! bardzo go proszę, abyś mnie kochał i był zawsze mym wiernym rycerzem... O! ja o panu nie zapomnę... Czasem nawet przez okno wy-