Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co mi tam... gdy go nie kocham! szepnęła Tilda.
Jakób przeszedł się zamyślony, nagle stanął patrząc na nią.
— Przebacz mi, rzekł — nie miéj mi za złe — mam myśl szaloną.
— Mówże tę myśl szaloną... może ją przebaczę.
— Ta szalona myśl, to twój rozwód z nim.
Tilda zarumieniła się i lekko odtrąciła go od siebie.
— O! nie, nie, rzekła. Resztek życia, zeschłego serca, zbolałéj duszy nie dam temu kogom ukochała jedynie, całém sercem, duszą całą. Nie! to myśl szalona w istocie i grzeszna! Nie mamy prawa dobijać się szczęścia skandalem, szczęście by to może na zawołanie nie przyszło. Czyż dziś, tak jak jesteśmy z sobą, nie możemy być szczęśliwi? czyż potrzeba nam więcéj nad to co wolno, nad spojrzenie, rozmowę, uścisk ręki i myśl o sobie.
Któż wie! może zbliżając się do siebie bylibyśmy rozczarowani, osmutnieli, możebyśmy stracili tę czystą naszą miłość dziecinną, mieniając ją na powszedni, chłodny urzędowy stosunek. Kto ci mógł to poddać??
— Ból i tęsknota, rzekł Jakób.