Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścią wziąść dopuścimy, dla tego że summa ich zasług i przymiotów dodatnich będzie większą od naszych... Potém wolno nam pisać poemata i płakać.
— Mój Boże, rzekł jeden, mój syn służyć może będzie za ekonoma u jakiego Hersza.
— Ale ba! byłoby to bardzo jeszcze szczęśliwie żeby on go raczył przyjąć, przerwał Boakoam — jabym tego nie zrobił... Śliczny z niego będzie gospodarz!!
Śmiechem skończyła się poważna rozmowa, ale Jakób już wytrzymać dłużéj nie mógł i uważał za obowiązek odkryć kto był.
— Przepraszam, rzekł, jeśli zrobię niespodziankę wyznaniem, które uważam za powinność z méj strony... Sądzę że panowie... nie wiedzieli że ja jestem... żyd!
Wszyscy spojrzeli nań prawie przerażeni tém odkryciem; Jakób stał bardzo spokojny.
Najmniéj zmięszanym był gospodarz i Boakoam, który się śmiał.
— Otoż masz, kochany panie, toś się dopiero nasłuchał!!
— Ja to cierpliwie i nie bez korzyści wysłuchałem, rzekł Jakób — proszę nie sądzić żebym miał jaką urazę. — Tego coście panowie mówili,