Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rządy skiepściały, z pozwoleniem, więc faktory za nie robią wszystko.
— Farmazoństwo, demagogia mają w nich podpory! rzekł inny.
— No! no! no! a toż jak z giełdą pogodzić? spytał drugi — giełda przecie z natury swéj rewolucyjną być nie może?
Zamilkli nieco.
— Liberalni są, demokraci, ale do pewnéj miary, rzekł pierwszy, dość liberalni by katolicyzm podkopywać, ale konserwatyści gdy idzie o wojnę, bo téj nie chcą.
— My się już od nich nie odczepim, dodał Boakoam — przepadliśmy.
— Nikt nie ginie inaczéj tylko własną winą, powtórzył gospodarz.
— Tak! tak! ale przeróbże nas, jeźli łaska, przerwał otyły — z tego rodu królewiąt przywykłych do swobody dla siebie — dziś trudno wyrobić prostych robotników, których nam potrzeba. — Żydzi mają intelligencyą, pieniądzę, stosunki, przebiegłość, skąpstwo, a my nic. —
— Potrzeba się dorobić...
— A tak! tak! dajcież środki, wołał Boakoam, dajcie środki! Rząd ciśnie, dusi, ogłupia; zubo-