Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Muza przeciwko zwyczajowi przyjęła go zimno, smutnie, z pewnemi restrykcyami w mowie, jakby za język się kąsać była zmuszona.
Henryk postrzegł że coś w istocie mu zagrażało, a był tak roznamiętniony, oszalały, że o wszystkiém gotów był dla niéj zapomnieć.
Rozmowa drażliwa jakaś, niesforna doprowadziła prawie do poróżnienia i kłótni; Henryk porwał za kapelusz, dano mu wyjść, ale się wrócił od progu, cisnął kapeluszem o ziemię, załamał ręce, był w rozpaczy....
Na tę scenę gwałtowną weszła matka jak Deus ex machina, z morałami, z wymówkami, z gniewem za obelgę wyrządzoną domowi, córce, jéj.... Słowem wyrosła z tego cała scena niezmiernie patetyczna....
Żałujemy bardzo że nie wchodzi ona w ramy naszéj powieści, ale czytelnik domyśli się łatwo że odegrana była z naturalnością wielką e con brio.
Henryk rozdraźniony do najwyższego stopnia, gdy mu dano do wyboru albo wyrzec się Muzy lub starać natychmiast o rozwód z żoną, dał słowo uroczyste iż nie tracąc chwili potrzebne kroki poczyni.
Nastąpiło pojednanie, rozczulenie, oświadczenia, nieco łez niewidzialnych ale chustką batystową otar-