Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

być otwarcie, les bons comptes font les bons amis, cóż wy myślicie z Henrykiem? mówił śmiejąc się stary. Hę? rachowaliście na suchoty Tildy, Jejmość nawet wypytywałaś doktora, ale ona ich nie ma! to darmo! a Henryk wam przypada doskonale boście go doprowadziły do takiego oszalenia z namiętności że gotów w przepaść skoczyć. Otóż, słuchaj Jejmość, córka moja nie może z nim być szczęśliwą... ja go wam odstępuję, bierzcie go sobie, ale doprowadźcież do tego, aby on sam rozwodu zażądał pierwszy. Tilda go nie zaproponuje, ja ją muszę ratować, macie mnie za przymierzeńca, daję wam Henryka na pastwę, róbcie sobie z nim co chcecie, bylem się ja od niego uwolnił... Otóż mój interes, netto!
Wtorkowska osłupiała z razu, potém zaczęła drżeć z radości i puściła się naostatek ściskać i całować przybyłego który uścisków niewiast dojrzałych nie będąc łakomy... aż się cofnął przed wylewem wdzięczności.
— Stój, Jejmościuniu, zawołał, przed laty dwudziestu to zapomnienie się byłoby mi bardzo miłém z jéj strony, ale dziś spóźniliśmy się! Mówmy zatém na zimno... co myślicie?
— Mój dobrodzieju, poczęła żywo Wtorkowska