Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Fiedor Michajłowicz Szelmeńko spostrzegłszy dwóch żydów przechodzących i zatrzymujących się nieco przeciw niego, domyślił się że jakiś interes mieć muszą i że w interesie tym znajdzie rubla lub wódkę na dnie. Wszyscy spali, nie był od tego żeby czegoś nie zrobić... cichutko.
— Dobry wieczór, panie oficer, rzekł Kręciel. Wiedział on bardzo dobrze że feldfebel nie był oficerem, ale od czegoż rozum?
— Poszedł won... swoją drogą!
— A! jak panu tu nudno musi być siedzieć.
— Nu, pewnie nie wesoło...
— A na co pan siedzi?
— A co tobie..... do tego?
— O wa! z ciekawości...
Zbliżył się z kieszeni wydatnie ukazując szyjkę od butelki... Szelmeńko się oblizał i splunął.
— Dawaj tu to, żydzie niewiaro... krzyknął z cicha wyciągając rękę.
— A pan wie co to jest? spytał Kręciel, to jest rum... czysty rum de Goja... Jamaika... S. S. S. półtora rubla butelka! hę?
— Dawaj! niewiaro!
Rum był przemyślnie, odkorkowany, powąchał i ulegając pokusie łyknął.