Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sprowadzić z zagranicy broń... można na tém dużo zarobić.
Jakób oburzony porwał się z krzesła.
— To są rzeczy do których się ja nie mięszam, rzekł żywo — wybaczcie.
— Dla czego? wszak mówicie że jesteście Polakiem, a ganiliście że my nimi nie chcieliśmy być?
— Słuchaj, mój panie Dawidzie, ale ja nie byłem Polakiem dla zarobku, ani dla rachuby, ani ze strachu, ale z przekonania.
— A! a! zawołał śmiejąc się Dawid, ja jestem teraz także taki wielki patryota... z całéj duszy! ja śpiewam: Boże coś Polskę! a wa! Otóż myślałem że wy mnie w tym interesie pomódz zechcecie. Powiem całą prawdę, oni mnie jeszcze nie zupełnie wierzą, bo ja do nich świeżo przystałem. Myślałem sobie jak was wezmę do spółki, będzie dobrze... Ja od was nie chcę ani grosza kapitału, tylko imienia waszego, a zysk... ja wolę wam dać trzecią część zysku, jak takiemu Karfunklowi... albo...
Zamilkł postrzegłszy dopiero że Jakób wrzał cały... i porywał za dzwonek.
Służący wpadł przestraszony.
— Widzisz tego pana! zawołał.